Polska to Azja, nie Zachód

Kiedyś pewna osoba ucząca o polonistyce nazwała kulturę Grecką „korzeniem NASZEJ kultury”, miałem wówczas dziwną minę, bo gdzie Grecja, gdzie Polska? Kilka lat potem jedna wykładowczyni powiedziała że Polacy wyrastają na kulturze antycznej, a nasza świadomość jest przesiąknięta myślami greckich filozofów. Po wykładzie, zdenerwowany zapytałem wykładowcy „Czy przeciętny polski chłop, czytał Homera?”. 

W 2022 ukazała się książka „Upiór: historia naturalna” Łukasza Kozaka, gdzie autor przez kilkaset stron przytaczając dziesiątki opisów, opowieści, aktów sądowych czy wycinków z gazet udowodnił, jak niezwykle daleko jest kultura Polska od tego co nazywamy „światem zachodnim”. Szybko posypały się nagrody, a pozycja została uznana za majstersztyk. I oby więcej takich publikacji. Definicja kultury „zachodniej” to taka, którą „ukształtował antyk i biblia”. Pamiętajmy jednak, że antyk dotarł do Polski dopiero w renesansie i ograniczył się do krótkotrwałej mody na nowinki z Południa wśród elit. Przeciętny Polak poznał kulturę Grecką dopiero po premierze „Mitologii” Jana Parandowskiego. To samo dotyczy Biblii. Msze prowadzono po łacinie, zaś nawet polskojęzyczna literatura jarmarczo-odpustowa miała nikłe wpływy, kiedy to czytać nie potrafiło co najmniej 90% obywateli. Polacy nadal trwali więc w swoje własnej kulturze. Naprawdę trudno doszukać się antyku czy Bilbli, patrząc na chatę kurpiowską, haft kaszubski albo oscypki. 

Korzenie polskości, zarówno fizyczne jak i mentalne jakie ewoluowały z kultury etnoplemiennej dzielimy za to z Azjatami. 

Zacznijmy od tego co nie tyle widać, ale słychać. W powszechnie przyjeło się klasyfikować przynależność do grupy etnograficzej z pomocą języka, pomijając kulturę duchową czy materialną. Nie jestem zwolennikiem tej metody, ale w tym przypadku jest ona pomocna. Język polski należy do języków słowiańskich, która wraz z językami takimi jak litewski czy łotewski tworzą grupę bałtosłowiańska. Mało, który Polak potrafi za to powiedzieć, którym językom jest najbliżej do tych dwóch rodzin? Od XIX wieku badania jednoznacznie wykazały jakie i do dziś pozostaje to aktualnym paradygmatem.

Którym językom więc najbliżej do języków słowiańskich? Germańskim, romańskim, ugrofińskim? Żadnym z nich! Bowiem języki słowiańskie należą do rodziny zwanej „satem”. Najbliższe językom słowiańskim są języki takie jak hinduski, nepalski, bengalski, kurdyjski, sanskryt czy tadżycki. Nepalski mnich buddyjski modli się w języku który ma więcej wspólnych cel z językiem Polaków czy Ukraińców niż Francuski czy Angielski! Podobieństwo te objawia się w podobieństwie słów, dawnego szyku zdania czy też wielu kwestii odnośnie wymowy (podział na ś i sz, czy ć i cz), a także różnorakich reguł gramatycznych i sposobach odmiany. 

Również geny mamy mocno azjatyckie. 

Haplogrupa męskiego chromosomu to mutacja dziedziczona tylko w linii męskiej, która stała się podstawą dowodzenia pokrewieństwa na dużą skalę. Polacy posiadają głównie gen o nazwie R1a, którego najstarsze poświadczenia to około 11 000 p.n.e. na terenie Syberii w Rosji. Gen ten występuje na zachodniej i wschodniej słowiańszczyźnie, lecz zdecydowana większość ich nosicieli to Azjaci. Są to głównie wspomniani wcześniej użytkownicy języków środkowoazjatyckich takich jak hinduski, nepalski, peszto, tadżycki czy bengalski. Nie brakuje go jednak również u narodów mówiących po ugrofińsku czy turecku. Naszymi krewnymi są między innymi Tatarzy, Kirgizi, Uzbecy, potomkowie plemion ałtajskich z wschodniej Ukrainy, a nawet koczownicy z gór Ałtaj w Rosji!

Tadżycki

Mamy też typowo azjatycką kulturę duchową (a przynajmniej mieliśmy jeszcze niedawno, bo sekularyzacja zrobiła w XIX/XX wieku swoje).

Mediewalista Łukasz Kozak, autor „Upiora” stwierdził że dla XIX wiecznego mieszkańca wsi (którzy stanowili 90% ludności ziem dawnej Rzeczpospolitej) chrześcijańskie praktyki były zdecydowaną mniejszością, a główny rdzeń jego kultury stanowił „szamanizm, magia i prawo zwyczajowe”, które często łączyły się z chrześcijaństwem, czego pozostałościami jest np. Wielkanoc. 

Przedchrześcijański zbiór mitów, istot demonicznych i bóstw był wyznawanych przez mieszkańców Słowiańszczyzny, aż do XIX, a nawet pierwszej Połowy XX wieku! Zbiór z literatury podmiotu, wskazuje że w XIX wieku obejmował ponad 2 800 gatunków bożków, demonów i duchów (w tym duchy zmarłych), ponad 20 000 legend, podań mitów i baśni, oraz niezliczone rytuały magiczne. Zawierał elementy politeizmu, monizmu, szamanizmu, polidoksji, animizmu, panteizmu i dualizmu. Składano ofiary z jedzenia skrzatom, mirom stodolnym, pasiecznikom, domowikom, duchom lasów i jaskiń, licząc że dadzą one ludziom dobrobyt i przepędzą złe demony, którym przypisywano wszelkie nieszczęścia. Nawet wiara diabła, była rdzenna, bowiem diabeł nie tylko był materialny, ale i też to właśnie czart, a nie bóg karał za grzechy! Diaboły nie były „skazane na potępienie” mieszkały w piekle, skąd mogły wychodzić (opozycja Bilibjnego „ziemskiego” diabła), a nawet zachowały się podania o diabłach „za karę wygnanych z piekła”. Polskie diabły wykazują bliźniacze pokrewieństwo z tureckim Erlik Khanem, japońskimi Oni czy też piekłem w hinduiźmie, zaś ich podobieństwo do bilibijnego szatana jest tylko na poziomie ogólnego założenia „kusiciela”. Absolutnie każdy aspekt zjawisk przyrody, psychologii czy polityki był wyjaśniany w sposób mitologiczny, góry, rzeki czy zwierzęta miały powstał w nadprzyrodzonych okolicznościach i to takich, jakich w żadnym wypadku nie da się pogodzić z Księgą Rodzaju.

Polska religia rdzenna jest ewidentnie azjatycka:

Dużo naukowców zwraca uwagę na analogie do religii indyjskich dowodząc podobieństw symboliki (swastyka), ogólnego charakteru wiary i monizmu, podobnych nazw bóstw i historii. Ma to duży związek z tym, że j. hinduski, wedyjski i sanskryt jest silnie związany z językami słowiańskimi i bałtowskimi.

Łukasz Kozak dowiódł, że religia Polaków jest blisko spokrewniona z mitologię ludów ałtajskich. Stwierdził, że wiara Słowian stanowiła część większej grupy, ciągnącej się od Słowiańszczyzny do co najmniej Jakucji na wschód („euroazjatycki animizm”). Opisał przykłady uderzająco silnego podobieństwa religii Jakutów i Słowian, oraz innych ludów tureckich, szczególnie na przykładzie upiorów oraz istoty wiary w dusze i praktyk szamanistycznych. Niezależnie do tego samego wniosku doszedł inny historyk – Jutich Kalik, analizując totemizm, mity o wędrówkach władców czy też opowieści o kobiecie-łabędziu. Stwierdził, że ze wszystkich religii największe pokrewieństwo wykazuje rdzenna religia Europy Wschodniej do religii konfederacji ludów Wosun – środkowoazjatyckiej federacji plemion tureckich i mongolskich. 

Slawista Aleksander Gieysztor łączył religię Słowian religiami uralskimi. Stwierdził, że istota wiary w dusze i praktyki związane z duchami, są tak zbieżne że religia Słowian musiała początkowo być jednym z religią ludów uralskim (np. Finów czy Nieńców). Potem dopiero przybrała swój unikatowy charakter, gdy to przodkowie Polaków przeszli z koczownictwa na rolnictwo.

Japoński demon Oni, kusiciel zabierający dusze złych ludzi do piekła

Paweł Zych i Witold Wergas w porozumieniu z naukowcami ws. komparastyki kultur stwierdzili, że wiara Polaków wykazywała bardzo duże podobieństwa do japońskiego Shinto. W wydanym studium komparatystycznym Bestiariusz Japoński, udowodnili że demony polskie są bardzo podobne do japońskich youkai, zaś duchy miast i zamków, wykazują bliźniaczość do duchów yurei. Podobieństwa te zaczynały się od sfer, którymi zajmowały się demony, przez ich wygląd, aż po dziwne przypadki zbieżności nazw (baba). Wiele demonów japońskich posiada odpowiedniki u Słowian (Diabeł-Oni, Baba Jaga-Onibaba, Baba Kościelna-Baba Świątynna, Morski Mnich-Morski Mnich). Na grupie facebookowej wydawnictwa, stwierdzili że „korzenie naszej mitologii sięgają najdalszych zakątków świata”.

Do tego wiele elementów naszej kultury materialnej jest bardziej azjatyckie niż zachodnie. Obrazy Jana Matejko są w stylu dokładną kopią stylów zachodnich, szczególnie ślepą fascynacją kulturą grecką i brodatymi posągami greckimi, co skończyło się tym że Mieszko wygląda na nich jak Babilończyk. Jednak rdzennie polskie malarstwo (kaszubskie, zakopiańskie) nijak nie można porównać do malarstwa zachodniego. Przypomina bardziej połączenie hinduskiego z japońskim. 

Przykładów jest jeszcze bardzo wiele, np:

1. Rdzennie hafty, które bardziej przypominają tadżyckie czy hinduskie zdobienia

2. Tradycja warkocza, związana szczególnie z Azją

3. Podobieństwo polskich dywanów do dywanów Azji Środkowej

4. Tradycyjne koronkowe hafty koniakowskie, przypominające hinduskie hafty

5. Zwyczaj stawiania kapliczek przypominające zwyczaje japońskich kapliczek drewnianych

6. Podobieństwo tamg ałtajskich, tatarskich i mongolskich do symboli na herbach szlachty polskiej.

7. Prawo karmy w buddyźmie i hinduiźmie, połączone z prawem „wracającego dobra i zła” w baśniach wschodnioeuropejskich. 

8. Podobieństwa w mentalności 

9. Stroje ludowe Polski, nijak nie przypominające strojów ludowych zachodnioeuropejskich 

10. Podobieństwo ludowych symboli Europy Wschodniej do, niektórych monów japońskich.

11. Podobieństwo, niektórych elementów kuchni do kuchni azjatyckich

12. Podobieństwo kolorów flag (błękit, biel, czerwień) i poziomej orientacji kolorów na nich, do flag Azji.

Pamiętaj więc, nie daj sobie narzucić stwierdzenia, że antyk stworzył TWOJĄ kulturę. Stwierdzenie te jest pseudonaukowe i wykazuje brak znajomości podstaw kultury polskiej. Niestety, żeby w Polsce studiować folklorystykę trzeba najpierw zdać antropologię kulturową, a następnie dopiero aplikować na ten kierunek w jednym z nielicznych uczelni, które to oferują. Czy winą jest system edukacji? Jak mogło by się to zmienić? Na ten temat opowiem może kiedy indziej. Nie daj się przymusić od stosowanej przez niektórych naukowców błędnej tezy. Rzym próbował narzucić swoją kulturę podbitym ludom. Dziś niektórzy nauczyciele i wykładowcy kontynuują ich dzieło. Jednak celu nie osiągną nigdy, bo nowe pokolenie wydaje się być bardziej zainteresowane Azją niż Europą.

Wielu którzy byli kiedykolwiek w Grecji, po powrocie do Polski przeżywa prawdziwy szok kulturowy już nawet w pierwszej godzinie po przekroczeniu granicy. I to na poziomie od architektury, przez przyrodę, aż po zachowanie mieszkańców. Bowiem nasza odrębność trwa (w innej formie) po dziś dzień. Mówiąc błędne tezy, odbiera się Polsce całkowicie indywidualność. 

Dodaj komentarz